Cassie
- Wyglądasz fatalnie- zignorowałam słowa przyjaciółki i usiadłam na ławce opierając się o ścianę
- Miałam fatalny tydzień- spojrzała na mnie spod łba
- To dopiero początek, ale widzę że ktoś się tobą interesuje- uśmiechnęła się jak psychopatka. Wzruszyłam ramionami. Tak na prawdę nie miałam jej nic do powiedzenia. - gdyby takie ciacho odprowadzało mnie pod salę to bym była w siódmym niebie i...
- Daj spokój.- prychnęłam- To tylko kolejny napalony chłopak pamiętasz nie dawno miałaś mokro w majtach na widok Willa- wyszłam ignorując ją. Wiem że zabolały ją te słowa, ale akurat dziś nie miałam ochoty gadać o żadnym chłopaku. Podeszłam do dziewczyn ignorując fakt że stał tam BEZ KOSZULKI aż ślinka leci, ale ah musiałam się ogarnąć. Nie dość mi problemów jeszcze Faith piorunująca mnie wzrokiem. Odrzuciła swoje ciemne włosy i posłała mi najsłodszy uśmiech na który chyba było ją stać, ale oczywiście nie odpuści. Zaczęła iść w moją stronę unosząc głowę jak paw. Jej spodenki podjechały do góry pokazują tyłek za pewne specjalnie. Klasnęła w dłonie przed moją twarzą
- Słoneczko wyglądasz fatalnie- skomentowała lustrując mnie od góry do dołu. Zachichotałam
- Czuje się świetnie, ale wiem że czujesz zazdrość bo mam ładniejszy tyłek od ciebie. Ah- odwróciłam się na pięcie - Mniej wyruchany niż ty- idąc w przeciwnym kierunku pokazałam jej środkowe palce. Po chwili na boisko wpadł trener i oświadczył nam że nasza trenerka zachorowała i będziemy miały zajęcia z chłopakami.Super to oznacza bieganie, albo kopanie piłki. Można skakać z radości.
- Dobiorę was w pary aby poćwiczyć umiejętność komunikowania się bo nie którzy zapominają co to są słowa- spojrzał na Faith- a czyny- zaśmiałam się. Jakby miało jej to pomóc- Faith będzie z Cassie- Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale chwila. Spojrzałam na trenera z przerażeniem, ale ignorował mnie i przydzielała innych. Spojrzałam na rywalkę z obrzydzeniem, ale ona była zajęta swoimi paznokciami. To będzie ciężki dzień- Dobrze zaczynamy- podeszłam do niej. Na szczęście ignorowała mnie- Teraz pojedynczo powiecie sobie co nie pasuje wam w drugiej osobie. - Słuchaliśmy innych, jedna mówiła że nie pasuje jej jej kolor włosów. OMG co za debile. Gdy doszło do Alice zobaczyłam z kim stoi. Kayle patrzył na nią z uśmiechem. Nie zauważyłam nawet że to moja kolej. Popatrzyłam na dziewczynę
- Jesteś dziwką- te słowa mnie nawet nie ruszyły. Ogarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam jej prosto w oczy
- To nie moja wina .że twój chłopak wybrał mnie. Dziwne- zaśmiałam się- Każdy facet ważny dla ciebie tak czy siak wybiera...- poczułam pieczenie na policzku- Auć- widziałam furię w jej oczach. Powinnam zacząć się bać? Chyba tak wygląda jakby miała zamiar kogoś zamordować.
- Faith!- spojrzałam na trenera. Serio? Teraz? A wcześniej nazwała mnie dziwką i co?- Przeproś koleżankę. Nie na tym ma polegać to zadanie
- A na czym?- spytałam
- Widzę że jest między wami niezły konflikt- spojrzałam na trenera unosząc brwi. Serio? Jak do tego doszedłeś?- Czas powiedzieć dlaczego?
- Jesteś dziwka- powiedziała Faith nie patrząc na mnie - Dlatego że nią jest- powiedziała uśmiechając się do klasy. Oparłam dłoń na biodrze. Czasem zastanawiam się gdzie ta dziewczyna podziała mózg.
- Oryginalne słowa Faith. Cassandro jak byś oceniła relację miedzy tobą a...
- Relację?!- prychnęłam- Ona!- wskazałam na brunetkę- Upokorzyła mnie przed cała klasą, pobiła i nazywa dziwką. Nie wiem czy można nazwać to jakąkolwiek relacją
- Przespałaś się z moim chłopakiem!- skrzywiłam się na te słowa.
- Jaka ty jesteś głupia! On mnie nie interesuje jest skończonym dupkiem!- spojrzałam na Willa nie wyglądał na zadowolonego - A tak po za tym powiedział że się dla niego nie liczysz. Liczył się seks kotku. - szach i mat - Co?- spytałam Alice. Pokręciła tylko głową- I jak podoba się panu nasza relacja?
Kayle
- Wszystko w porządku?- podniosłem głowę na blondynkę posłałem uśmiech.
- To nie ja powinienem spytać?- machnęła ręką siadając obok.
- Przyzwyczaiłam się- powiedziała odgarniając włosy, na jej twarzy widniał siniak i lekkie zadrapanie- Co?- spytała przyłapując mnie na patrzeniu
- Czy to prawda co powiedziałaś na boisku?
- Nie- powiedziała bez zastanowienia
- Dlaczego jej tak nienawidzisz?- spięła się
- Umieram z głodu.- wstała z ławki i czekając na mnie poprawiła włosy- Idziesz?- spytała gdy nie wstałem, sięgnąłem po plecach i ruszyłem w stronę samochodu.- Znam świetną meksykańska knajpę- powiedziała siadając po stronie pasażera. Uśmiechnęła się, ale jej prawie biały oczy umierały. - Dlaczego tak mało mówisz o sobie?
- A co byś chciała wiedzieć? - Zaśmiała się
- Kim jesteś że stać cię na taki samochód?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
***
- Proszę, proszę któż to zaszczycił nas swoją obecnością?- zakpiła Lizz opierając się o ścianę, jej sukienka podjechała do góry. Zagryzła wargę. Jej rude włosy były nie dbale uczesane w koka. Położyła dłoń na moim sercu i wydęła wargi- Szkoda że nie bije dla mnie
- Jesteś posłańcem. Nikim- prychnęła
- I kto to mówi?
- Litości. Oceniasz mnie a sama zdradziłaś. Posłaniec boski? Czy raczej zdrajca?- uśmiechnąłem się do niej i odszedłem
- Ona umrze..- zamarłem
- Kto?
- Spytaj Lupiny- powiedziała i odeszła. Lupina przepowiednia. Ona widziała co zdarzy się na ziemi. To jej przekleństwo bo widziała tylko śmierć. Zszedłem do biblioteki gdzie siedziała. Patrzyła w ogień płonący w kominku. usiadłem obok niej na czarnym fotelu.
- Znalazłeś tego czego szukałeś, a właściwie kogoś?- spytała popijając herbatę z filiżanki. Spojrzała w moją stronę, nie miała oczu, ale widziała. - Oczywiście że tak, ale nie przyszedłeś z tego powodu- Archaniołowie- powiedziała te słowa z obrzydzeniem- Odebrali jej skrzydła i zrobili z niej..
- Extraktor'a- pokręciłem głowa jakby te słowa nie dotarły do mnie
- Wiesz co to znaczy?- pokiwałem głową- Widziałam ją- zaśmiała się bez chrzty radości- Wybrali najgorszą karę.
- Muszę ją zobaczyć- powiedziałem kładąc łokcie na kolanach i opuszczając głowę.
- Nie masz tam wstępu
- Ale wiem kto ma- popatrzyła na mnie podejrzliwie
- Ona to inne zadanie nie podpadnij mu bo skończysz gorzej- prychnąłem - Ciężko wybrać, ale podejmij słusznie, nawet posłaniec nie może tam wejść bez zgody pana.- powiedziała wstając- Uważaj kusisz los. - i odeszła. Poczułem że ktoś się zbliża, odwróciłem głowę w stronę schodów.
- Co cię martwi chłopcze?- Samael
- Nic- poczułem chłód, zawsze to robił gdy kłamałem.
- Mam nadzieje że nikt ci nie przeszkadza w wykonaniu zadania? - oparłem się o fotel
- Muszę coś o niej więcej wiedzieć - podrapał się po brodzie
- Zapewne znasz historię Kaina i Abel'a- pokiwałem głową - Byli synami Adama i Ewy- jej imię wypowiedział z dumą.- Wiesz co oznacza imię Kain?
- Jego matka tłumaczyła je "otrzymałam mężczyznę od Pana"- skinął głową - Do czego dążysz?
- Czy Kain podjął odpowiednia decyzje zabijając brata?- wzruszyłem ramionami- W swoim życiu na ziemi musisz nauczyć się wybierać dobre decyzje mimo swojego pochodzenia. Mimo że to może być ktoś...bliski- uśmiechnął się z wyższością- Nie znaczy że jest nietykalny. Każdy może umrzeć a my możemy o tym zdecydować. Kain podjął decyzję i przyjął konsekwencję. Pamiętaj o tym- pokiwałem głową nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi- Jeżeli chcesz wiecej o niej wiedzieć
- Musze aby się zbliżyć- kłamałem. Wolałem nie zawracać sobie nią teraz głowy- Musi mi zaufać
- Gdy poznałem jej matkę była naiwna- prychnął na to wspomnienie- Wiedziałem że jest wyjątkowa, ale ona nie. Wymazałem to wspomnienie z jej umysłu. Nie mogła wiedzieć kim jest i do czego będzie zdolna a właściwie jej potomkowie. Zabrałem te dziecko z jej rąk i znalazłem jej nową rodzinę. Musisz ją zgładzić aby jej siła nie wzrosła. A jej matka powinna mi dziękować.
- Co jeśli jej siła wzrośnie?
- Zgładzi cały podziemny świat. Jest plagą Boską sprowadzoną na nas
niedziela, 6 września 2015
sobota, 7 marca 2015
Rozdział 2
Cassie
- Nie mogę sobie ułożyć przez ciebie życia!- krzyknęła Gdy wylałam resztki wina do zlewu
- Serio?- prychnęłam
- Zawsze przyłazisz kiedy jestem z facetem, psujesz wszystko!
- Mam dość tego że muszę być matką dla własnej matki!- przekrzywiła głowę z żałosnym uśmieszkiem- Otwórz oczy, przyprowadzasz co on nowego faceta pieprzysz się z nim, ćpasz i pijesz. Jesteś dziwką!- Podeszła do mnie
- Uważaj do kogo musisz Cassandro- syknęła przez zaciśnięte zęby
- Do kogoś bez szacunku do siebie?- pchnęła mnie na szafkę. Zacisnęła ręce w pieści- Śmiało- powiedziałam patrząc w jej puste oczy- Pokaż jaka szmatą jesteś- podeszłą do mnie. Tak mało byłam do niej podobno. Tak bardzo chciałam aby była matką. Jej blond włosy były potargane, wargę miała rozciętą i wielkiego siniaka pod okiem. Ciekawe gdzie się tak urządziła. Miała na sobie za dużą koszulę i krótkie spodenki ale mimo jej urody wyglądała jak wrak. Złapała mnie za brodę
- Nigdy nie nazywaj mnie szmatą.- Wyrwałam się i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze złapałam torbę. Nienawidzę swoje życia. Tego że wszystko w jednym momencie musiało się spieprzyć! W parku panował totalna cisza, tylko wiatr, który owiał moje ramiona dał o sobie znać. Walnęła w pierwszy lepszy śmietnik, co nie było dobrym pomysłem.
- Co ci zrobił?- obejrzałam się przez ramię.
- Kto?- spytałam cicho, nie widziałam twarzy chłopaka stał dalej niż padało światło latarni
- Śmietnik...chyba że ktoś inny - prychnęłam ze złości na samo wspomnienie dzisiejszego dnia.- Znamy się?- spytał wychodząc z cienia, ale jego twarz nie wydawała się znajoma.- Dziewczyna z korytarza- wyglądał na zadowolonego. - Jestem Kayle- podał mi rękę, przyjęłam ją nie chętnie.
- Cassie- mruknęłam, siadając na ławce- O tej porze sam w parku? Zamordowałeś kogoś?- rozejrzałam się ,ale nigdzie nie było nikogo widać. Usiadł obok na oparci ławki, spojrzałam w górę, jego twarz wyglądała wręcz idealnie bez żadnej skazy.
- Jestem nowy nie mam jeszcze przyjaciół- powiedział, ale słyszałam w tym ani nutki smutku.- Nie to co ty- uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok
- Cóż nie można mnie winić że jestem popularna.- za żartowałam
- Może powinienem się trzymać ciebie? Choć pewnie ta twoja popularność ma dużo wrogów- przekrzywiłam głowę na bok.- Zostałaś królową balu czy co?
- Nie lubię sukienek
- Ja w sumie też- uśmiechnęłam się. Spojrzał na zegarek- wstał i stanął przede mną- Muszę iść nakarmić psa- powiedział pokazują idealnie białe zęby.- Odprowadzić cię?- pokręciłam głową. - Wiesz może ja kogoś nie zamordowałem, ale możne tu czaić się inny przystojniak.
- Dzięki poradzę sobie idę w inną stronę, ale dzięki- posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Kiwnął głową i ruszył przed siebie, jego białe buty było widać nawet z takiej odległości, tyłek też ma niezły.
Kayle
- Cześć piękna- powiedziałem składając pocałunek na ustach Lizz
- Spóźniłeś się- wywróciłem oczami i usiadłem w fotelu
- Mam kłopoty?- uśmiechnęła się. Polizała dolną wargę- Duże?- pokiwała głową siadając na mnie okrakiem. Była tylko posłańcem, ale całkiem seksownym. Syknęła gdy w drzwiach pojawił się ON. Spuściła głowę i wyszła prawie wybiegając z pokoju. - Panie- skinął głowę na znak że mogę usiąść. - Ta dziewczyna- skinął głową- Chyba ją znalazłem- jego wargi uniosły się do góry coś w stylu ''uśmiechu''
- Dobra robota wiedziałem że mogę na tobie polegać Kay. Powiedz jaka jest
- Na razie popularna - popatrzyłem na swoje palce- Ale to się zmieni jak zniknie z powierzchni ziemi- Klasnął w dłonie.
***
Ciężko jest znaleźć cokolwiek w tym samochodzie, nawet głupi telefon który dzwonił od pół godziny leżał gdzieś zapakowany, pod stertą papierów i śmieci. Gdy wreszcie znalazłem się pod szkoły przestał dzwonić. gdy wysiadłem od razu poczułem promienie słońca na twarzy, sięgnąłem po okulary przeciwsłoneczne aby ukryć się przed tym cholerstwem. Spojrzałam na swojego Jaguara C-x16 z dumą że go nabyłem
- I ty chodzisz do parku?- spojrzałem na dziewczynę, jej oczy były prawie białe, nie zauważyłem tego wcześniej. Pod oczami miała sińce po nie przespanej nocy.
- Witam Cassandro- posłałem jej mój uroczy uśmiech- Za często na siebie wpadamy. Potowarzyszysz mi na moja pierwszą lekcje- wywróciłam oczami, były tak piękne że nienaturalne. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przez ramię miała przerzucony plecak w panterkę, zaśmiałem się cicho. Dorównałem jej kroku
- Co masz pierwsze?- spojrzałem na swój plan, ale wyrwała mi go z rąk.- Chodzisz do drugiej klasy?- była w szoku
- Nie zdałem rok- popatrzyła na mnie jakby chciała znać szczegóły, przerzuciłem ramię przez jej i szepnąłem do jej ucha- Jestem niegrzecznym chłopcem
- Mama nie pozwala zadawać mi się z niegrzecznymi chłopcami- uśmiechnąłem się. Stanęliśmy przed podwójnymi drzwiami - Mamy razem wf- powiedziała chowając się za drzwiami z napisem Szatnia damska
- Uroczo- mruknąłem
- Nie mogę sobie ułożyć przez ciebie życia!- krzyknęła Gdy wylałam resztki wina do zlewu
- Serio?- prychnęłam
- Zawsze przyłazisz kiedy jestem z facetem, psujesz wszystko!
- Mam dość tego że muszę być matką dla własnej matki!- przekrzywiła głowę z żałosnym uśmieszkiem- Otwórz oczy, przyprowadzasz co on nowego faceta pieprzysz się z nim, ćpasz i pijesz. Jesteś dziwką!- Podeszła do mnie
- Uważaj do kogo musisz Cassandro- syknęła przez zaciśnięte zęby
- Do kogoś bez szacunku do siebie?- pchnęła mnie na szafkę. Zacisnęła ręce w pieści- Śmiało- powiedziałam patrząc w jej puste oczy- Pokaż jaka szmatą jesteś- podeszłą do mnie. Tak mało byłam do niej podobno. Tak bardzo chciałam aby była matką. Jej blond włosy były potargane, wargę miała rozciętą i wielkiego siniaka pod okiem. Ciekawe gdzie się tak urządziła. Miała na sobie za dużą koszulę i krótkie spodenki ale mimo jej urody wyglądała jak wrak. Złapała mnie za brodę
- Nigdy nie nazywaj mnie szmatą.- Wyrwałam się i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze złapałam torbę. Nienawidzę swoje życia. Tego że wszystko w jednym momencie musiało się spieprzyć! W parku panował totalna cisza, tylko wiatr, który owiał moje ramiona dał o sobie znać. Walnęła w pierwszy lepszy śmietnik, co nie było dobrym pomysłem.
- Co ci zrobił?- obejrzałam się przez ramię.
- Kto?- spytałam cicho, nie widziałam twarzy chłopaka stał dalej niż padało światło latarni
- Śmietnik...chyba że ktoś inny - prychnęłam ze złości na samo wspomnienie dzisiejszego dnia.- Znamy się?- spytał wychodząc z cienia, ale jego twarz nie wydawała się znajoma.- Dziewczyna z korytarza- wyglądał na zadowolonego. - Jestem Kayle- podał mi rękę, przyjęłam ją nie chętnie.
- Cassie- mruknęłam, siadając na ławce- O tej porze sam w parku? Zamordowałeś kogoś?- rozejrzałam się ,ale nigdzie nie było nikogo widać. Usiadł obok na oparci ławki, spojrzałam w górę, jego twarz wyglądała wręcz idealnie bez żadnej skazy.
- Jestem nowy nie mam jeszcze przyjaciół- powiedział, ale słyszałam w tym ani nutki smutku.- Nie to co ty- uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok
- Cóż nie można mnie winić że jestem popularna.- za żartowałam
- Może powinienem się trzymać ciebie? Choć pewnie ta twoja popularność ma dużo wrogów- przekrzywiłam głowę na bok.- Zostałaś królową balu czy co?
- Nie lubię sukienek
- Ja w sumie też- uśmiechnęłam się. Spojrzał na zegarek- wstał i stanął przede mną- Muszę iść nakarmić psa- powiedział pokazują idealnie białe zęby.- Odprowadzić cię?- pokręciłam głową. - Wiesz może ja kogoś nie zamordowałem, ale możne tu czaić się inny przystojniak.
- Dzięki poradzę sobie idę w inną stronę, ale dzięki- posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Kiwnął głową i ruszył przed siebie, jego białe buty było widać nawet z takiej odległości, tyłek też ma niezły.
Kayle
- Cześć piękna- powiedziałem składając pocałunek na ustach Lizz
- Spóźniłeś się- wywróciłem oczami i usiadłem w fotelu
- Mam kłopoty?- uśmiechnęła się. Polizała dolną wargę- Duże?- pokiwała głową siadając na mnie okrakiem. Była tylko posłańcem, ale całkiem seksownym. Syknęła gdy w drzwiach pojawił się ON. Spuściła głowę i wyszła prawie wybiegając z pokoju. - Panie- skinął głowę na znak że mogę usiąść. - Ta dziewczyna- skinął głową- Chyba ją znalazłem- jego wargi uniosły się do góry coś w stylu ''uśmiechu''
- Dobra robota wiedziałem że mogę na tobie polegać Kay. Powiedz jaka jest
- Na razie popularna - popatrzyłem na swoje palce- Ale to się zmieni jak zniknie z powierzchni ziemi- Klasnął w dłonie.
***
Ciężko jest znaleźć cokolwiek w tym samochodzie, nawet głupi telefon który dzwonił od pół godziny leżał gdzieś zapakowany, pod stertą papierów i śmieci. Gdy wreszcie znalazłem się pod szkoły przestał dzwonić. gdy wysiadłem od razu poczułem promienie słońca na twarzy, sięgnąłem po okulary przeciwsłoneczne aby ukryć się przed tym cholerstwem. Spojrzałam na swojego Jaguara C-x16 z dumą że go nabyłem
- I ty chodzisz do parku?- spojrzałem na dziewczynę, jej oczy były prawie białe, nie zauważyłem tego wcześniej. Pod oczami miała sińce po nie przespanej nocy.
- Witam Cassandro- posłałem jej mój uroczy uśmiech- Za często na siebie wpadamy. Potowarzyszysz mi na moja pierwszą lekcje- wywróciłam oczami, były tak piękne że nienaturalne. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przez ramię miała przerzucony plecak w panterkę, zaśmiałem się cicho. Dorównałem jej kroku
- Co masz pierwsze?- spojrzałem na swój plan, ale wyrwała mi go z rąk.- Chodzisz do drugiej klasy?- była w szoku
- Nie zdałem rok- popatrzyła na mnie jakby chciała znać szczegóły, przerzuciłem ramię przez jej i szepnąłem do jej ucha- Jestem niegrzecznym chłopcem
- Mama nie pozwala zadawać mi się z niegrzecznymi chłopcami- uśmiechnąłem się. Stanęliśmy przed podwójnymi drzwiami - Mamy razem wf- powiedziała chowając się za drzwiami z napisem Szatnia damska
- Uroczo- mruknąłem
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 1
"Życie jest jak teatr marzeń
Traci sens gdy nie ma wrażeń''
Cassie
I znowu to samo, ci sami ludzie. Czasem żałuje że nie mogę być niewidzialna.
- Słuchasz mnie w ogóle?- napotkałam wściekły wzrok przyjaciółki
- Przez ostatnie dwie minuty nie- uśmiechnęłam się do niej,na szczęście nigdy nie brała niczego do siebie.
- Jesteśmy w ostatniej klasie!- wykrzyknęła mi do ucha. Już wiem dlaczego przestałam jej słuchać.- Nie cieszysz się?- wydawała się być zdziwiona. W sumie nie byłam przekonana czy to będzie najlepszy rok w moim życiu, jakbym zliczyła wpadki z przed ostatnich dwóch lat...
- Jestem wniebowzięta...
- Hej dziewczyny!- Proszę, błagam niech to nie będzie
- Hej Monic- Alice wyglądała jakby chciała się zapaść pod ziemie.- No to ja pójdę tam- wskazała palcem gdzieś..Nie ma to jak liczyć na własną przyjaciółkę. Uśmiechnęłam się do Monic z czystą nienawiścią.
- Więc...jak tam nasza pani kapitan?- Ah no tak jedno wyszło na dobre że zostałam kapitanem drużyny chiliderek...choć w sumie była kapitan mnie nienawidzi. Trzeba skreślić.
- Ah...hmm okej?- Co? Oh nienawidzę tej dziewczyny przy niej nie można nic powiedzieć a gorzej jak się ją ''uraz" choć w sumie - Monic masz nowy kolor włosów taki...-no myśl- oryginalny- serio?. Zaśmiała się.
- Cieszę się że jesteśmy na dobrej drodze do przyjaźni...- Że co? Uniosłam brwi.
- MY- wskazałam na nią i na siebie- Mamy zostać przyjaciółkami?- brzmiało to jak przekleństwo- Po tym co zrobiłaś? Po tym co zrobiła twoja su..siostra?- zaśmiałam się- Nigdy
- Ja ...myślałam że wszystko między nami jest już dobrze
- Powiedz to moim rodzicom, którzy chcieli mnie przenieść z tej szkoły przez twoją popieprzoną wyobraźnie!- nie zniosę tej dziewczyny ani chwili dłużej. Skierowałam się w stronę budynku. Alice stała przy ławce i poprawiała makijaż. Prychnęłam opierając się o ścianę. Spojrzała na mnie- Powinnaś się czuć zagrożona- powiedziałam patrząc za okno- Zdobywam więcej przyjaciółek. Zaprzyjaźnię sie z woźną na poziomie
- Proszę nie mów że ona...- kiwnęłam głową i zacisnęłam wargi
- Mam przesrane- jej mina świadczyła o tym że mam racje.- Super.
***
Minęły trzy lekcje nie wydarzyło się nic co by zagrażało mojemu życiu. To będzie ciężki dzień. A to dopiero początek. Ruszyłam w strone stołówki,
-Wolę się chować pod stołem na całe przedstawienie
- Nie będzie tak źle- jej pocieszenie. Usiadłyśmy z tacą przy ''naszym'' stoliku.
- Oh kochanie wróciłaś, a myślałam że schowasz się gdzieś w rowie- spojrzałam na brunetkę nie kryjąc obrzydzenia
- Słyszałam że chłopak cie zdradził. Ptaszki szeptały- powiedziałam przesłodzonym głosem.
- W twoich ustach?-Auć- Pewnie próbowałaś coś powiedzieć
- Tak znaczyłam alfabet od D kończyłam na A
- Reputacja ci spada Cass- dlaczego nienawidzę tej dziewczyny, a już sobie przypomniałam. Miałam ochotę zerwać jej ten uśmieszek z twarzy i przykleić sobie na dupę.
- Twoja spaść niżej już nie może Faith - i ten wyzywający wzrok.Spojrzałam na Alice, która patrzyła to na mnie to na nią. Zerwała się z miejsca w tym samym momencie co ja wylądowałam na ziemi, pod ciężarem, dość ciężkim cielskiem Faith.- Złaź ze mnie ty wielki otyły nietoperzu!- krzyknęłam, gdy próbowała wyrwać mi włosy.
- To za Willa- wycelowała mi policzek.
- To nie moja wina ze miałam więcej miejsca w łózko-splunęłam jej w twarz, uśmiechnęłam się z zadowolenia.
- Co ona w tobie widział
- Widzi!-w jej oczach był łzy? Nie chyba ślepnę z braku tlenu. - O nie wiedziałaś że jęczy mi do ucha każdej nocy!- zwaliłam ją.- Serio myślałaś że on myśli o tobie nadal?!
- Zabije go!- wybiegła ze stołówki. Spojrzałam na przyjaciółkę, jej mina mnie zaniepokoiła
- Ominęło mnie coś- zacisnęła usta
- Wrócili do siebie, spędzili razem wakacje- szepnęła. O mój Boże.
Kayl
"60 dni'' Tylko tyle widniało na tej pieprzonej kartce. Przydał by się chociaż adres. Zgniotłem ją w reku i ruszyłem przed siebie. Czemu to nie może być studentka tylko licealistka. Pewnie nadęta blondynka, myśląca ze wszystko jej wolno. Korytarzem biegła dziewczyna, zatrzymała się i spojrzała na mnie. Uniosłem brwi, wyglądała na wściekła. Boże rzuci się na mnie. Rozejrzałem się, ale na korytarzu nie było nikogo, a ona patrzyła na mnie. Uniosłem dłoń, ale zaraz ją opuściłem. Powinienem uciekać? Nic nie wiadomo z nastolatkami. Jej twarz rozchmurzyła się i ruszyła w moją stronę
- Jesteś pewnie Kayl?- kiwnąłem nie pewnie głową. Skąd zna moje imię
- A ty?- zaśmiała się, zakrywając usta ręką
- Jestem Monic.
-Jetem trupem, dlaczego ja nigdy nic nie wiem! Dlaczego ty mi nigdy nic nie mówisz!? Boże jak on się dowie że ja coś takiego powiedziałam. Boże! Jak ona się dowie że kłamałam. BOŻE! -dziewczyna używa rozbudowanego słownictwa. Spojrzałem za ramie dziewczyny. Czy ludzie nie mają tu lekcji tylko chodzą korytarzami, kiedy ja próbuje być niewidzialny? Brunetka zaciekawiona spojrzała w tamtą stronę. Blondynka wyglądała jakby miała zaraz rozerwać jej gardło .
- Cóż chyba pójdę- powiedziałem i wyminąłem dziewczynę. Blondynka patrzyła tylko na nią nie zwracała na swoje za pewnie przyjaciółkę która krzyczała jej do ucha. Hmm chwytliwe, spojrzałem na tablice korkową przed sekretariatem, stąd dziewczyna wiedziała jak mam na imię, widniało nawet moje zdjęcie ''z akt''.
- Siema nowy- odwróciłem się w strone chłopaka- Dyro mnie przysłał- kiwnąłem głową- Jestem Will- podał mi rękę
- Kayl. Grasz?- wskazałem na bluzę
- Kapitan- powiedział z dumą- A ty grałeś w poprzedniej szkole?
- Nie raczej trzymałem się na uboczu- kiwnął głową jakby rozumiał.
Cassie
- Wróciłam!- krzyknęłam gdy weszłam do mieszkania.
- Myślałam że kończysz później!- wybiegła z sypialni do połowy naga z męską koszulą na ramionach. Miała przepraszającą minę.
- Kiedy dorośniesz mamo?- uśmiechnęła się faceta wychodzącego z pokoju- Okej- spojrzałam na niego z obrzydzeniem
- Hej jestem Cassandra jej córka jakby cię nie uświadomiła zanim wskoczyłeś jej do łóżka- Puściłam mu oczko i skierowałam się do kuchni 1:0 mamo. Wyjęłam z lodówki sok, przysłuchując jak przepraszała, faceta, którego już nigdy nie zobaczy. gdy zamknęły się za nim drzwi spojrzała na mnie- Gdybym powiedziała że robisz z naszego domu burdel- rozłożyłam ręce- Za pewnie bym miała racje?
Subskrybuj:
Posty (Atom)