Cassie
- Wyglądasz fatalnie- zignorowałam słowa przyjaciółki i usiadłam na ławce opierając się o ścianę
- Miałam fatalny tydzień- spojrzała na mnie spod łba
- To dopiero początek, ale widzę że ktoś się tobą interesuje- uśmiechnęła się jak psychopatka. Wzruszyłam ramionami. Tak na prawdę nie miałam jej nic do powiedzenia. - gdyby takie ciacho odprowadzało mnie pod salę to bym była w siódmym niebie i...
- Daj spokój.- prychnęłam- To tylko kolejny napalony chłopak pamiętasz nie dawno miałaś mokro w majtach na widok Willa- wyszłam ignorując ją. Wiem że zabolały ją te słowa, ale akurat dziś nie miałam ochoty gadać o żadnym chłopaku. Podeszłam do dziewczyn ignorując fakt że stał tam BEZ KOSZULKI aż ślinka leci, ale ah musiałam się ogarnąć. Nie dość mi problemów jeszcze Faith piorunująca mnie wzrokiem. Odrzuciła swoje ciemne włosy i posłała mi najsłodszy uśmiech na który chyba było ją stać, ale oczywiście nie odpuści. Zaczęła iść w moją stronę unosząc głowę jak paw. Jej spodenki podjechały do góry pokazują tyłek za pewne specjalnie. Klasnęła w dłonie przed moją twarzą
- Słoneczko wyglądasz fatalnie- skomentowała lustrując mnie od góry do dołu. Zachichotałam
- Czuje się świetnie, ale wiem że czujesz zazdrość bo mam ładniejszy tyłek od ciebie. Ah- odwróciłam się na pięcie - Mniej wyruchany niż ty- idąc w przeciwnym kierunku pokazałam jej środkowe palce. Po chwili na boisko wpadł trener i oświadczył nam że nasza trenerka zachorowała i będziemy miały zajęcia z chłopakami.Super to oznacza bieganie, albo kopanie piłki. Można skakać z radości.
- Dobiorę was w pary aby poćwiczyć umiejętność komunikowania się bo nie którzy zapominają co to są słowa- spojrzał na Faith- a czyny- zaśmiałam się. Jakby miało jej to pomóc- Faith będzie z Cassie- Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale chwila. Spojrzałam na trenera z przerażeniem, ale ignorował mnie i przydzielała innych. Spojrzałam na rywalkę z obrzydzeniem, ale ona była zajęta swoimi paznokciami. To będzie ciężki dzień- Dobrze zaczynamy- podeszłam do niej. Na szczęście ignorowała mnie- Teraz pojedynczo powiecie sobie co nie pasuje wam w drugiej osobie. - Słuchaliśmy innych, jedna mówiła że nie pasuje jej jej kolor włosów. OMG co za debile. Gdy doszło do Alice zobaczyłam z kim stoi. Kayle patrzył na nią z uśmiechem. Nie zauważyłam nawet że to moja kolej. Popatrzyłam na dziewczynę
- Jesteś dziwką- te słowa mnie nawet nie ruszyły. Ogarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam jej prosto w oczy
- To nie moja wina .że twój chłopak wybrał mnie. Dziwne- zaśmiałam się- Każdy facet ważny dla ciebie tak czy siak wybiera...- poczułam pieczenie na policzku- Auć- widziałam furię w jej oczach. Powinnam zacząć się bać? Chyba tak wygląda jakby miała zamiar kogoś zamordować.
- Faith!- spojrzałam na trenera. Serio? Teraz? A wcześniej nazwała mnie dziwką i co?- Przeproś koleżankę. Nie na tym ma polegać to zadanie
- A na czym?- spytałam
- Widzę że jest między wami niezły konflikt- spojrzałam na trenera unosząc brwi. Serio? Jak do tego doszedłeś?- Czas powiedzieć dlaczego?
- Jesteś dziwka- powiedziała Faith nie patrząc na mnie - Dlatego że nią jest- powiedziała uśmiechając się do klasy. Oparłam dłoń na biodrze. Czasem zastanawiam się gdzie ta dziewczyna podziała mózg.
- Oryginalne słowa Faith. Cassandro jak byś oceniła relację miedzy tobą a...
- Relację?!- prychnęłam- Ona!- wskazałam na brunetkę- Upokorzyła mnie przed cała klasą, pobiła i nazywa dziwką. Nie wiem czy można nazwać to jakąkolwiek relacją
- Przespałaś się z moim chłopakiem!- skrzywiłam się na te słowa.
- Jaka ty jesteś głupia! On mnie nie interesuje jest skończonym dupkiem!- spojrzałam na Willa nie wyglądał na zadowolonego - A tak po za tym powiedział że się dla niego nie liczysz. Liczył się seks kotku. - szach i mat - Co?- spytałam Alice. Pokręciła tylko głową- I jak podoba się panu nasza relacja?
Kayle
- Wszystko w porządku?- podniosłem głowę na blondynkę posłałem uśmiech.
- To nie ja powinienem spytać?- machnęła ręką siadając obok.
- Przyzwyczaiłam się- powiedziała odgarniając włosy, na jej twarzy widniał siniak i lekkie zadrapanie- Co?- spytała przyłapując mnie na patrzeniu
- Czy to prawda co powiedziałaś na boisku?
- Nie- powiedziała bez zastanowienia
- Dlaczego jej tak nienawidzisz?- spięła się
- Umieram z głodu.- wstała z ławki i czekając na mnie poprawiła włosy- Idziesz?- spytała gdy nie wstałem, sięgnąłem po plecach i ruszyłem w stronę samochodu.- Znam świetną meksykańska knajpę- powiedziała siadając po stronie pasażera. Uśmiechnęła się, ale jej prawie biały oczy umierały. - Dlaczego tak mało mówisz o sobie?
- A co byś chciała wiedzieć? - Zaśmiała się
- Kim jesteś że stać cię na taki samochód?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
***
- Proszę, proszę któż to zaszczycił nas swoją obecnością?- zakpiła Lizz opierając się o ścianę, jej sukienka podjechała do góry. Zagryzła wargę. Jej rude włosy były nie dbale uczesane w koka. Położyła dłoń na moim sercu i wydęła wargi- Szkoda że nie bije dla mnie
- Jesteś posłańcem. Nikim- prychnęła
- I kto to mówi?
- Litości. Oceniasz mnie a sama zdradziłaś. Posłaniec boski? Czy raczej zdrajca?- uśmiechnąłem się do niej i odszedłem
- Ona umrze..- zamarłem
- Kto?
- Spytaj Lupiny- powiedziała i odeszła. Lupina przepowiednia. Ona widziała co zdarzy się na ziemi. To jej przekleństwo bo widziała tylko śmierć. Zszedłem do biblioteki gdzie siedziała. Patrzyła w ogień płonący w kominku. usiadłem obok niej na czarnym fotelu.
- Znalazłeś tego czego szukałeś, a właściwie kogoś?- spytała popijając herbatę z filiżanki. Spojrzała w moją stronę, nie miała oczu, ale widziała. - Oczywiście że tak, ale nie przyszedłeś z tego powodu- Archaniołowie- powiedziała te słowa z obrzydzeniem- Odebrali jej skrzydła i zrobili z niej..
- Extraktor'a- pokręciłem głowa jakby te słowa nie dotarły do mnie
- Wiesz co to znaczy?- pokiwałem głową- Widziałam ją- zaśmiała się bez chrzty radości- Wybrali najgorszą karę.
- Muszę ją zobaczyć- powiedziałem kładąc łokcie na kolanach i opuszczając głowę.
- Nie masz tam wstępu
- Ale wiem kto ma- popatrzyła na mnie podejrzliwie
- Ona to inne zadanie nie podpadnij mu bo skończysz gorzej- prychnąłem - Ciężko wybrać, ale podejmij słusznie, nawet posłaniec nie może tam wejść bez zgody pana.- powiedziała wstając- Uważaj kusisz los. - i odeszła. Poczułem że ktoś się zbliża, odwróciłem głowę w stronę schodów.
- Co cię martwi chłopcze?- Samael
- Nic- poczułem chłód, zawsze to robił gdy kłamałem.
- Mam nadzieje że nikt ci nie przeszkadza w wykonaniu zadania? - oparłem się o fotel
- Muszę coś o niej więcej wiedzieć - podrapał się po brodzie
- Zapewne znasz historię Kaina i Abel'a- pokiwałem głową - Byli synami Adama i Ewy- jej imię wypowiedział z dumą.- Wiesz co oznacza imię Kain?
- Jego matka tłumaczyła je "otrzymałam mężczyznę od Pana"- skinął głową - Do czego dążysz?
- Czy Kain podjął odpowiednia decyzje zabijając brata?- wzruszyłem ramionami- W swoim życiu na ziemi musisz nauczyć się wybierać dobre decyzje mimo swojego pochodzenia. Mimo że to może być ktoś...bliski- uśmiechnął się z wyższością- Nie znaczy że jest nietykalny. Każdy może umrzeć a my możemy o tym zdecydować. Kain podjął decyzję i przyjął konsekwencję. Pamiętaj o tym- pokiwałem głową nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi- Jeżeli chcesz wiecej o niej wiedzieć
- Musze aby się zbliżyć- kłamałem. Wolałem nie zawracać sobie nią teraz głowy- Musi mi zaufać
- Gdy poznałem jej matkę była naiwna- prychnął na to wspomnienie- Wiedziałem że jest wyjątkowa, ale ona nie. Wymazałem to wspomnienie z jej umysłu. Nie mogła wiedzieć kim jest i do czego będzie zdolna a właściwie jej potomkowie. Zabrałem te dziecko z jej rąk i znalazłem jej nową rodzinę. Musisz ją zgładzić aby jej siła nie wzrosła. A jej matka powinna mi dziękować.
- Co jeśli jej siła wzrośnie?
- Zgładzi cały podziemny świat. Jest plagą Boską sprowadzoną na nas