- Nie mogę sobie ułożyć przez ciebie życia!- krzyknęła Gdy wylałam resztki wina do zlewu
- Serio?- prychnęłam
- Zawsze przyłazisz kiedy jestem z facetem, psujesz wszystko!
- Mam dość tego że muszę być matką dla własnej matki!- przekrzywiła głowę z żałosnym uśmieszkiem- Otwórz oczy, przyprowadzasz co on nowego faceta pieprzysz się z nim, ćpasz i pijesz. Jesteś dziwką!- Podeszła do mnie
- Uważaj do kogo musisz Cassandro- syknęła przez zaciśnięte zęby
- Do kogoś bez szacunku do siebie?- pchnęła mnie na szafkę. Zacisnęła ręce w pieści- Śmiało- powiedziałam patrząc w jej puste oczy- Pokaż jaka szmatą jesteś- podeszłą do mnie. Tak mało byłam do niej podobno. Tak bardzo chciałam aby była matką. Jej blond włosy były potargane, wargę miała rozciętą i wielkiego siniaka pod okiem. Ciekawe gdzie się tak urządziła. Miała na sobie za dużą koszulę i krótkie spodenki ale mimo jej urody wyglądała jak wrak. Złapała mnie za brodę
- Nigdy nie nazywaj mnie szmatą.- Wyrwałam się i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze złapałam torbę. Nienawidzę swoje życia. Tego że wszystko w jednym momencie musiało się spieprzyć! W parku panował totalna cisza, tylko wiatr, który owiał moje ramiona dał o sobie znać. Walnęła w pierwszy lepszy śmietnik, co nie było dobrym pomysłem.
- Co ci zrobił?- obejrzałam się przez ramię.
- Kto?- spytałam cicho, nie widziałam twarzy chłopaka stał dalej niż padało światło latarni
- Śmietnik...chyba że ktoś inny - prychnęłam ze złości na samo wspomnienie dzisiejszego dnia.- Znamy się?- spytał wychodząc z cienia, ale jego twarz nie wydawała się znajoma.- Dziewczyna z korytarza- wyglądał na zadowolonego. - Jestem Kayle- podał mi rękę, przyjęłam ją nie chętnie.
- Cassie- mruknęłam, siadając na ławce- O tej porze sam w parku? Zamordowałeś kogoś?- rozejrzałam się ,ale nigdzie nie było nikogo widać. Usiadł obok na oparci ławki, spojrzałam w górę, jego twarz wyglądała wręcz idealnie bez żadnej skazy.
- Jestem nowy nie mam jeszcze przyjaciół- powiedział, ale słyszałam w tym ani nutki smutku.- Nie to co ty- uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok
- Cóż nie można mnie winić że jestem popularna.- za żartowałam
- Może powinienem się trzymać ciebie? Choć pewnie ta twoja popularność ma dużo wrogów- przekrzywiłam głowę na bok.- Zostałaś królową balu czy co?
- Nie lubię sukienek
- Ja w sumie też- uśmiechnęłam się. Spojrzał na zegarek- wstał i stanął przede mną- Muszę iść nakarmić psa- powiedział pokazują idealnie białe zęby.- Odprowadzić cię?- pokręciłam głową. - Wiesz może ja kogoś nie zamordowałem, ale możne tu czaić się inny przystojniak.
- Dzięki poradzę sobie idę w inną stronę, ale dzięki- posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Kiwnął głową i ruszył przed siebie, jego białe buty było widać nawet z takiej odległości, tyłek też ma niezły.
Kayle
- Cześć piękna- powiedziałem składając pocałunek na ustach Lizz
- Spóźniłeś się- wywróciłem oczami i usiadłem w fotelu
- Mam kłopoty?- uśmiechnęła się. Polizała dolną wargę- Duże?- pokiwała głową siadając na mnie okrakiem. Była tylko posłańcem, ale całkiem seksownym. Syknęła gdy w drzwiach pojawił się ON. Spuściła głowę i wyszła prawie wybiegając z pokoju. - Panie- skinął głowę na znak że mogę usiąść. - Ta dziewczyna- skinął głową- Chyba ją znalazłem- jego wargi uniosły się do góry coś w stylu ''uśmiechu''
- Dobra robota wiedziałem że mogę na tobie polegać Kay. Powiedz jaka jest
- Na razie popularna - popatrzyłem na swoje palce- Ale to się zmieni jak zniknie z powierzchni ziemi- Klasnął w dłonie.
***
Ciężko jest znaleźć cokolwiek w tym samochodzie, nawet głupi telefon który dzwonił od pół godziny leżał gdzieś zapakowany, pod stertą papierów i śmieci. Gdy wreszcie znalazłem się pod szkoły przestał dzwonić. gdy wysiadłem od razu poczułem promienie słońca na twarzy, sięgnąłem po okulary przeciwsłoneczne aby ukryć się przed tym cholerstwem. Spojrzałam na swojego Jaguara C-x16 z dumą że go nabyłem
- I ty chodzisz do parku?- spojrzałem na dziewczynę, jej oczy były prawie białe, nie zauważyłem tego wcześniej. Pod oczami miała sińce po nie przespanej nocy.
- Witam Cassandro- posłałem jej mój uroczy uśmiech- Za często na siebie wpadamy. Potowarzyszysz mi na moja pierwszą lekcje- wywróciłam oczami, były tak piękne że nienaturalne. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przez ramię miała przerzucony plecak w panterkę, zaśmiałem się cicho. Dorównałem jej kroku
- Co masz pierwsze?- spojrzałem na swój plan, ale wyrwała mi go z rąk.- Chodzisz do drugiej klasy?- była w szoku
- Nie zdałem rok- popatrzyła na mnie jakby chciała znać szczegóły, przerzuciłem ramię przez jej i szepnąłem do jej ucha- Jestem niegrzecznym chłopcem
- Mama nie pozwala zadawać mi się z niegrzecznymi chłopcami- uśmiechnąłem się. Stanęliśmy przed podwójnymi drzwiami - Mamy razem wf- powiedziała chowając się za drzwiami z napisem Szatnia damska
- Uroczo- mruknąłem