Popularne posty

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 3

Cassie

- Wyglądasz fatalnie- zignorowałam słowa przyjaciółki i usiadłam na ławce opierając się o ścianę
- Miałam fatalny tydzień- spojrzała na mnie spod łba
- To dopiero początek, ale widzę że ktoś się tobą interesuje- uśmiechnęła się jak psychopatka. Wzruszyłam ramionami. Tak na prawdę nie miałam jej nic do powiedzenia. - gdyby takie ciacho odprowadzało mnie pod salę to bym była w siódmym niebie i...
- Daj spokój.- prychnęłam- To tylko kolejny napalony chłopak pamiętasz nie dawno miałaś mokro w majtach na widok Willa- wyszłam ignorując ją. Wiem że zabolały ją te słowa, ale akurat dziś nie miałam ochoty gadać o żadnym chłopaku. Podeszłam do dziewczyn ignorując fakt że stał tam BEZ KOSZULKI aż ślinka leci, ale ah musiałam się ogarnąć. Nie dość mi problemów jeszcze Faith piorunująca mnie wzrokiem. Odrzuciła swoje ciemne włosy i posłała mi najsłodszy uśmiech na który chyba było ją stać, ale oczywiście nie odpuści. Zaczęła iść w moją stronę unosząc głowę jak paw. Jej spodenki podjechały do góry pokazują tyłek za pewne specjalnie.  Klasnęła w dłonie przed moją twarzą
- Słoneczko wyglądasz fatalnie- skomentowała lustrując mnie od góry do dołu. Zachichotałam
- Czuje się świetnie, ale wiem że czujesz zazdrość bo mam ładniejszy tyłek od ciebie. Ah- odwróciłam się na pięcie - Mniej wyruchany niż ty- idąc w przeciwnym kierunku pokazałam jej środkowe palce. Po chwili na boisko wpadł trener i oświadczył nam że nasza trenerka zachorowała i będziemy miały zajęcia z chłopakami.Super to oznacza bieganie, albo kopanie piłki. Można skakać z radości.
- Dobiorę was w pary aby poćwiczyć umiejętność komunikowania się bo nie którzy zapominają co to są słowa- spojrzał na Faith- a czyny- zaśmiałam się. Jakby miało jej to pomóc- Faith będzie z Cassie- Uśmiechnęłam się sama do siebie, ale chwila. Spojrzałam na trenera z przerażeniem, ale ignorował mnie i przydzielała innych. Spojrzałam na rywalkę z obrzydzeniem, ale ona była zajęta swoimi paznokciami. To będzie ciężki dzień- Dobrze zaczynamy- podeszłam do niej. Na szczęście ignorowała mnie- Teraz pojedynczo powiecie  sobie co nie pasuje wam w drugiej osobie. - Słuchaliśmy innych, jedna mówiła że nie pasuje jej jej kolor włosów. OMG co za debile. Gdy doszło do Alice zobaczyłam z kim stoi. Kayle patrzył na nią z uśmiechem. Nie zauważyłam nawet że to moja kolej. Popatrzyłam na dziewczynę
- Jesteś dziwką- te słowa mnie nawet nie ruszyły. Ogarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam jej prosto w oczy
- To nie moja wina .że twój chłopak wybrał mnie. Dziwne- zaśmiałam się- Każdy facet ważny dla ciebie tak czy siak wybiera...- poczułam pieczenie na policzku- Auć- widziałam furię w jej oczach. Powinnam zacząć się bać? Chyba tak wygląda jakby miała zamiar kogoś zamordować.
- Faith!- spojrzałam na trenera. Serio? Teraz? A wcześniej nazwała mnie dziwką i co?- Przeproś koleżankę. Nie na tym ma polegać to zadanie
- A na czym?- spytałam
- Widzę że jest między wami niezły konflikt- spojrzałam na trenera unosząc brwi. Serio? Jak do tego doszedłeś?- Czas powiedzieć dlaczego?
- Jesteś dziwka- powiedziała Faith nie patrząc na mnie - Dlatego że nią jest- powiedziała uśmiechając się do klasy. Oparłam dłoń na biodrze. Czasem zastanawiam się gdzie ta dziewczyna podziała mózg.
- Oryginalne słowa Faith. Cassandro jak byś oceniła relację miedzy tobą a...
- Relację?!- prychnęłam- Ona!- wskazałam na brunetkę- Upokorzyła mnie przed cała klasą, pobiła i nazywa dziwką. Nie wiem czy można nazwać to jakąkolwiek relacją
- Przespałaś się z moim chłopakiem!- skrzywiłam się na te słowa.
- Jaka ty jesteś głupia! On mnie nie interesuje jest skończonym dupkiem!- spojrzałam na Willa nie wyglądał na zadowolonego - A tak po za tym powiedział że się dla niego nie liczysz. Liczył się seks kotku. - szach i mat - Co?- spytałam Alice. Pokręciła tylko głową- I jak podoba się panu nasza relacja?

Kayle 

- Wszystko w porządku?- podniosłem głowę na blondynkę posłałem uśmiech.
- To nie ja powinienem spytać?- machnęła ręką siadając obok.
- Przyzwyczaiłam się- powiedziała odgarniając włosy, na jej twarzy widniał siniak i lekkie zadrapanie- Co?- spytała przyłapując mnie na patrzeniu
- Czy to prawda co powiedziałaś na boisku?
- Nie- powiedziała bez zastanowienia
- Dlaczego jej tak nienawidzisz?- spięła się
- Umieram z głodu.- wstała z ławki i czekając na mnie poprawiła włosy- Idziesz?- spytała gdy nie wstałem, sięgnąłem po plecach i ruszyłem w stronę samochodu.- Znam świetną meksykańska knajpę- powiedziała siadając  po stronie pasażera. Uśmiechnęła się, ale jej prawie biały oczy umierały. - Dlaczego tak mało mówisz o sobie?
- A co byś chciała wiedzieć? - Zaśmiała się
- Kim jesteś że stać cię na taki samochód?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

***
-  Proszę, proszę któż to zaszczycił nas swoją obecnością?- zakpiła Lizz opierając się o ścianę, jej sukienka podjechała do góry. Zagryzła wargę. Jej rude włosy były nie dbale uczesane w koka. Położyła dłoń na moim sercu i wydęła wargi- Szkoda że nie bije dla mnie
- Jesteś posłańcem. Nikim- prychnęła
- I kto to mówi?
- Litości. Oceniasz mnie a sama zdradziłaś. Posłaniec boski? Czy raczej zdrajca?- uśmiechnąłem się do niej i odszedłem 
- Ona umrze..- zamarłem
- Kto? 
- Spytaj Lupiny- powiedziała i odeszła. Lupina przepowiednia. Ona widziała co zdarzy się na ziemi. To jej przekleństwo bo widziała tylko śmierć. Zszedłem do biblioteki gdzie siedziała. Patrzyła w ogień płonący w kominku. usiadłem obok niej na czarnym fotelu. 
- Znalazłeś tego czego szukałeś, a właściwie kogoś?- spytała popijając herbatę z filiżanki. Spojrzała w moją stronę, nie miała oczu, ale widziała. - Oczywiście że tak, ale nie przyszedłeś z tego powodu- Archaniołowie- powiedziała te słowa z obrzydzeniem- Odebrali jej skrzydła i zrobili z niej.. 
- Extraktor'a- pokręciłem głowa jakby te słowa nie dotarły do mnie 
- Wiesz co to znaczy?- pokiwałem głową- Widziałam ją- zaśmiała się bez chrzty radości- Wybrali najgorszą karę. 
- Muszę ją zobaczyć- powiedziałem kładąc łokcie na kolanach i opuszczając głowę. 
- Nie masz  tam wstępu
- Ale wiem kto ma- popatrzyła na mnie podejrzliwie
- Ona to inne zadanie nie podpadnij mu bo skończysz gorzej- prychnąłem - Ciężko wybrać, ale podejmij słusznie, nawet posłaniec nie może tam wejść bez zgody pana.- powiedziała wstając- Uważaj kusisz los. - i odeszła. Poczułem że ktoś się zbliża, odwróciłem głowę w stronę schodów. 
- Co cię martwi chłopcze?- Samael 
- Nic- poczułem chłód, zawsze to robił gdy kłamałem. 
- Mam nadzieje że nikt ci nie przeszkadza w wykonaniu zadania? - oparłem się  o fotel 
- Muszę coś o niej więcej wiedzieć - podrapał się po brodzie 
- Zapewne znasz historię Kaina i Abel'a- pokiwałem głową - Byli synami Adama i Ewy- jej imię wypowiedział z dumą.- Wiesz co oznacza imię Kain? 
- Jego matka tłumaczyła je "otrzymałam mężczyznę od Pana"- skinął głową - Do czego dążysz
- Czy Kain podjął odpowiednia decyzje zabijając brata?- wzruszyłem ramionami- W swoim życiu na ziemi musisz nauczyć się wybierać dobre decyzje mimo swojego pochodzenia. Mimo że to może być ktoś...bliski- uśmiechnął się z wyższością- Nie znaczy że jest nietykalny. Każdy może umrzeć a my możemy o tym zdecydować. Kain podjął decyzję i przyjął konsekwencjęPamiętaj o tym- pokiwałem głową nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi- Jeżeli chcesz wiecej o niej wiedzieć
- Musze aby się zbliżyć- kłamałem. Wolałem nie zawracać sobie nią teraz głowy- Musi mi zaufać
- Gdy poznałem jej matkę była naiwna- prychnął na to wspomnienie- Wiedziałem że jest wyjątkowa, ale ona nie. Wymazałem to wspomnienie z jej umysłu. Nie mogła wiedzieć  kim jest i do czego będzie zdolna a właściwie jej potomkowie. Zabrałem te dziecko z jej rąk i znalazłem jej nową rodzinę. Musisz ją zgładzić aby jej siła nie wzrosła. A jej matka powinna mi dziękować. 
- Co jeśli jej siła wzrośnie? 
- Zgładzi cały podziemny świat. Jest plagą Boską sprowadzoną na nas

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 2

Cassie

- Nie mogę sobie ułożyć przez ciebie życia!- krzyknęła Gdy wylałam resztki wina do zlewu
- Serio?- prychnęłam
- Zawsze przyłazisz kiedy jestem z facetem, psujesz wszystko!
- Mam dość tego że muszę być matką dla własnej matki!- przekrzywiła głowę z żałosnym uśmieszkiem- Otwórz oczy, przyprowadzasz co on nowego faceta pieprzysz się z nim, ćpasz i pijesz. Jesteś dziwką!- Podeszła do mnie
- Uważaj  do kogo musisz Cassandro- syknęła przez zaciśnięte zęby
- Do kogoś bez szacunku do siebie?- pchnęła mnie na szafkę. Zacisnęła ręce w pieści- Śmiało- powiedziałam patrząc w jej puste oczy- Pokaż jaka szmatą jesteś- podeszłą do mnie. Tak mało byłam do niej podobno. Tak bardzo chciałam aby była matką. Jej blond włosy były potargane, wargę miała rozciętą i wielkiego siniaka pod okiem. Ciekawe gdzie się tak urządziła. Miała na sobie za dużą koszulę i krótkie spodenki ale mimo jej urody wyglądała jak wrak. Złapała mnie za brodę
- Nigdy nie nazywaj mnie szmatą.- Wyrwałam się i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze złapałam torbę. Nienawidzę swoje życia. Tego że wszystko w jednym momencie musiało się spieprzyć! W parku panował totalna cisza, tylko wiatr, który owiał moje ramiona dał o sobie znać. Walnęła w pierwszy lepszy śmietnik, co nie było dobrym pomysłem.
- Co ci zrobił?- obejrzałam się przez ramię.
- Kto?- spytałam cicho, nie widziałam twarzy chłopaka stał dalej niż padało światło latarni
- Śmietnik...chyba że ktoś inny - prychnęłam ze złości na samo wspomnienie dzisiejszego dnia.- Znamy się?- spytał wychodząc z cienia, ale jego twarz nie wydawała się znajoma.- Dziewczyna z korytarza- wyglądał na zadowolonego. - Jestem Kayle- podał mi rękę, przyjęłam ją nie chętnie.
- Cassie- mruknęłam, siadając na ławce- O tej porze sam w parku? Zamordowałeś kogoś?- rozejrzałam się ,ale nigdzie nie było nikogo widać. Usiadł obok na oparci ławki, spojrzałam w górę, jego twarz wyglądała wręcz idealnie bez żadnej skazy.
- Jestem nowy nie mam jeszcze przyjaciół- powiedział, ale słyszałam w tym ani nutki smutku.- Nie to co ty- uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwróciłam wzrok
- Cóż nie można mnie winić że jestem popularna.- za żartowałam
- Może powinienem się trzymać ciebie? Choć pewnie ta twoja popularność ma dużo wrogów- przekrzywiłam głowę na bok.- Zostałaś królową balu czy co?
- Nie lubię sukienek
- Ja w sumie też- uśmiechnęłam się. Spojrzał na zegarek- wstał  i stanął przede mną- Muszę iść nakarmić psa- powiedział pokazują idealnie białe zęby.- Odprowadzić cię?- pokręciłam głową. - Wiesz może ja kogoś nie zamordowałem, ale możne tu czaić się inny przystojniak.
- Dzięki poradzę sobie idę w inną stronę, ale dzięki- posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. Kiwnął głową i ruszył przed siebie, jego białe buty było widać nawet z takiej odległości, tyłek też ma niezły.

Kayle 

- Cześć piękna- powiedziałem składając pocałunek na ustach Lizz
- Spóźniłeś się- wywróciłem oczami i usiadłem w fotelu
- Mam kłopoty?- uśmiechnęła się. Polizała dolną wargę- Duże?- pokiwała głową siadając na mnie okrakiem. Była tylko posłańcem, ale całkiem seksownym. Syknęła gdy w drzwiach pojawił się ON. Spuściła głowę i wyszła prawie wybiegając z pokoju. - Panie- skinął głowę na znak że mogę usiąść. - Ta dziewczyna- skinął głową- Chyba ją znalazłem- jego wargi uniosły się do góry coś w stylu ''uśmiechu''
- Dobra robota wiedziałem że mogę na tobie polegać Kay. Powiedz jaka jest
- Na razie popularna - popatrzyłem na swoje palce- Ale to się zmieni jak zniknie z powierzchni ziemi- Klasnął w dłonie.

***
Ciężko jest znaleźć cokolwiek w tym samochodzie, nawet głupi  telefon który dzwonił od pół godziny leżał gdzieś zapakowany, pod stertą papierów i śmieci. Gdy wreszcie  znalazłem się pod szkoły przestał dzwonić. gdy wysiadłem od razu poczułem promienie słońca na twarzy, sięgnąłem po okulary przeciwsłoneczne aby ukryć się przed tym cholerstwem. Spojrzałam na swojego Jaguara C-x16 z dumą że go nabyłem
- I ty chodzisz do parku?- spojrzałem na dziewczynę, jej oczy były prawie białe, nie zauważyłem tego wcześniej. Pod oczami miała sińce po nie przespanej nocy.
- Witam Cassandro- posłałem jej mój uroczy uśmiech- Za często na siebie wpadamy. Potowarzyszysz mi na moja pierwszą lekcje- wywróciłam oczami, były tak piękne że nienaturalne. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przez ramię miała przerzucony plecak w panterkę, zaśmiałem się cicho. Dorównałem jej kroku
- Co masz pierwsze?- spojrzałem na swój plan, ale wyrwała mi go z rąk.- Chodzisz do drugiej klasy?- była w szoku
- Nie zdałem rok- popatrzyła na mnie jakby chciała znać szczegóły, przerzuciłem ramię przez jej i szepnąłem do jej ucha- Jestem niegrzecznym chłopcem
- Mama nie pozwala zadawać mi się z niegrzecznymi chłopcami- uśmiechnąłem się. Stanęliśmy przed podwójnymi drzwiami - Mamy razem wf- powiedziała chowając się za drzwiami z napisem Szatnia damska
- Uroczo- mruknąłem